„Odrobina” szpiegowskiej roboty i odkrywania tajemnic
W którym miejscu w szkole można prowadzić dochodzenie? Gdzie kryją się tajemnice? Na strychu? Także. W piwnicy? Pewnie też… stare krzesła, nieużywane od dawna szkolne sprzęty…zakurzony świat, który można byłoby ożywić przy erupcji wyobraźni… Ale prawdziwe skarby, wciąż w pełni nieodkryte znajdują się w zupełnie innym rejonie. W pomieszczeniu pozornie zwykłym, dostępnym na co dzień…
Prawdziwe skarby i tajemnice wyśledzić można w szkolnej bibliotece.
W naszej bibliotece znów się coś dzieje. Okazja? Jest! Rok 2014 to ROK CZYTELNICTWA. Ale to jeszcze nie koniec ― październik jest MIESIĄCEM SZKOLNYCH BIBLIOTEK. Z tych to okazji pani Elżbieta Zawisza zaryzykowała „napaść powszechną” na królestwo książek. Ogłosiła konkurs na LAPBOOK. Co to takiego? Zacznijmy od niezbyt szczęśliwej nazwy przeniesionej wprost z języka angielskiego i w swobodnym tłumaczeniu znaczącej ― „książka na kolanach”. Być może ktoś niebawem wymyśli jakąś lepszą, polską nomenklaturę, dziś jednak pozostańmy przy lapbooku, bijącym ostatnio rekordy popularności i pełniącym funkcję świetnej pomocy naukowej. Przygotowanie lapbooka pozwala nie tylko na zgłębienie problematyki, której jest on poświęcony, ale uczy także pracy zespołowej, pomysłowości, wyostrza zmysł estetyczny i przy okazji bawi, co jest sprawą niebagatelną. Lapbook to taka specjalna, wspomagająca zapamiętywanie, książka, mapa myśli, zbiór skojarzeń, w którym królują obrazy, kształty, kolory, idące w parze z opracowanym przez uczniów tekstem. Może on podejmować niezwykle różnorodną tematykę i być wykorzystywany w obrębie wszystkich przedmiotów szkolnych.
U nas pojawiły się lapbooki, mające prezentować zasoby szkolnej biblioteki. Pomysł świetny, niosący wiele pożytków uczniom i trudów pani bibliotekarce. Jeśli bowiem napisałam o napaści powszechnej, to zrobiłam to nie bez kozery. Siedemnaście zespołów klasowych oblegało przez ostatnie dwa tygodnie z okładem regały biblioteczne, wspinało się na wyższe półki, by zobaczyć, co na nich się kryje. Rozwichrzona czereda, nie umiejąca mówić szeptem, przekazywała sobie z tych „wysokości” informacje, ci na dole notowali. Niektórzy rozkładali woluminy na stolikach, śledzili ich budowę, zawartość… i niektórzy wreszcie wiedzą, gdzie znaleźć nazwę wydawnictwa, nie wspominając o tym, że dotarło do nich, iż jest to informacja nader ważna.
Rodziło się w pozornym chaosie i w nieco mniej pozornym hałasie, ale urodziło się. Najmłodsze dzieci ( klasy pierwsze szkoły podstawowej) zajęły się zbiorem baśni, te o rok starsze katalogowały legendy, a uczniowie klas trzecich sprawdzali, w jakie książki o zwierzętach wyposażona jest nasza biblioteka. Klasy czwarte śledziły rośliny, a piąte miały za zadanie wytropić wszystkie utwory napisane przez Grzegorza Kasdebke. Klasa szósta sprawdzała, jakie na półkach znajdują się lektury, a pierwszoklasiści gimnazjum zrobili przegląd słowników i encyklopedii. Klasy drugie sprawdzały zawartość księgozbioru dotyczącą Tenczynka i okolic, tworząc lapbooki opatrzone nazwą „regionalna”. Klasy najstarsze, trzecie, stworzyły ogólny obraz zasobów naszej szkolnej biblioteki. Prace są gotowe i ocenione, bo to przecież konkurs, choć przegra tylko ten, kto w pracach „lapbookowych” udziału nie wziął. Sądząc po ilości dzieci prowadzących poszukiwania skarbów i odkrywanie tajemnic bibliotecznych, tych niezaangażowanych raczej nie było. Wygrali więc wszyscy i wygrały KSIĄŻKI, ale one cukierków przeznaczonych na nagrody jeść nie będą ― wszystkie zostaną dla naszych łakomczuchów.
tekst: Jolanta Zawrotniak
Obejrzyj też zdjęcia w naszej galerii